ładowanie zawartości
EN

Drut wcale nie jest prosty

15-01-2013

Rynek drutu ze stali nierdzewnej to sektor niszowy i wymagający. Na tyle, że nie wszyscy dystrybutorzy mają ten towar w swojej ofercie.

– Drut to jeden z najbardziej skomplikowanych produktów ze stali nierdzewnej – przekonuje Konrad Kubik z działu handlowego Acerinox Polska. Wszystko przez mnogość parametrów: dwa kawałki drutu mogą się różnić między sobą np. gatunkiem stali, z której są wykonane, średnicą, przekrojem (np. okrągły, trójkątny, sześciokątny), tolerancją, wykończeniem powierzchni, a także sposobem pakowania (np. w szpulach lub zwojach).

– Tutaj nie ma standardów. Zdecydowana większość produkcji jest wykonywana pod konkretne zamówienie klienta – wyjaśnia Artur Hockuba, dyrektor sprzedaży Rodastal, polskiego oddziału włoskiej ciągarni Rodacciai. – Jest to rynek, na którym każdy klient wymaga czegoś innego – dodaje Konrad Kubik.

Trudno jest też wskazać sektory przemysłu, które są największymi konsumentami drutu. Produkt ten jest wykorzystywany przez firmy działające w wielu, często bardzo różnych, branżach.

Z pominięciem dystrybucji

Specyfika produktu wpływa na to, jak wygląda jego dystrybucja. – Poza przypadkami, gdy w grę wchodzi obsługa regularnych zamówień od stałych klientów składowanie w magazynach drutu jest nieopłacalne – tłumaczy Artur Hockuba.

Z tego powodu głównymi dostawcami towaru dla klientów końcowych są sami producenci. Zdarzają się jednak wyjątki – na rynku działają firmy handlowe, które wyspecjalizowały się w dystrybucji drutu z nierdzewki.

– Najbardziej chodliwe rodzaje drutu, które sprzedaje nasza firma, znajdują się stale w magazynach zaprzyjaźnionych z nami producentów. Natomiast nietypowe zamówienia zgłaszamy tymże producentom i na podstawie informacji od nich przygotowujemy dla klienta ofertę – tłumaczy Marta Hak-Figiel, współwłaściciel w firmie Hax Inox z Gliwic.

Kim są dostawcy

Jedynym znaczącym producentem drutu w Polsce jest spółka Mikrohuta, należąca do włoskiego koncernu Valbruna. Rocznie wytwarza od 2 do 2, 5 tys. ton materiału o średnicy od 0,2 do 8 mm.

– Mamy szeroki wachlarz klientów. Nasi odbiorcy to kilkaset firm z Polski, ale też z państw na całym świecie – opowiada Jerzy Dybich, Dyrektor Działu Sprzedaży Mikrohuty. Jego firma ma bogate tradycje. Działa w Dąbrowie Górniczej od 1973 r. (obecnie w grupie Valbruna, kiedyś jako oddział katowickiej Huty Baildon), zatrudnia ok. 80 osób.

Mikrohuta wytwarza drut z walcówki w oparciu o szeroki park maszynowy odpowiedni dla przeróbki plastycznej na zimno oraz obróbki cieplnej w atmosferach ochronnych. Spółka z Dąbrowy Górniczej wytwarza drut ze stali chromo-niklowych, chromowo-niklowych-molibdenowych, żaroodpornych, z dodatkiem tytanu i ze stopów niklu.

Mikrohuta patrząc w przyszłość, jednocześnie poszukując wyrobów iszowych pracuje nad nowymi gatunkami stali i stopów.

Aktualnie wraz z Uniwersytetem Śląskim oraz Politechniką Warszawską realizuje projekt „Produkcja stopów i wyrobów medycznych NiTi z pamięcią kształtu”.  Projekt w ramach programu INNOTECH, ścieżka programowa In-Tech.

Na polskim rynku działa też mała rodzinna ciągarnia Wiremet, która wytwarza drut o średnicy od 0,001 do 5 mm. Jej roczna produkcja to 30 ton wysoce specjalistycznego towaru. – Potrafimy produkować drut z dokładnością do 30 mikrometrów – mówi Marek Sztorc, kierownik produkcji Wiremetu. Klientami jego firmy są m.in. przedsiębiorstwa z branży spożywczej, medycznej, wędkarskiej, a także producenci biżuterii. Materiał wsadowy w postaci drutu o średnicy kilku milimetrów Wiremet kupuje u producentów z Europy Zachodniej.

Większość drutu na polskim rynku pochodzi jednak z importu. Wśród europejskich dostawców dominują takie firmy, jak szwajcarski Novametal, koreański KOS Wire Europe z siedzibą w Czechach czy też należący do Acerinoxu Inoxfil.

– Oferujemy drut o średnicy od 0,50 do nawet 18 mm. Z kolei nierdzewny drut sprężynowy możemy dostarczyć w grubościach od 0,70 do 12mm. Produkujemy wyroby zarówno ze stali austenitycznej, jak i ferrytycznej, a także druty spawalnicze – mówi Konrad Kubik.

Indyjski problem

Dla europejskich dostawców niewygodną konkurencją jest tani drut pochodzący z Indii. – Produkty z Azji zalewają polski rynek – stwierdza Jerzy Dybich. Na szczęście jednak w obronie europejskich firm stanęła niedawno Bruksela. W maju tego roku Komisja Europejska nałożyła specjalne cła na indyjski drut ze stali chromowo-niklowej. Maksymalna stawka cła wyrównawczego wynosi 4,3 proc., a antydumpingowego – 27,8 proc. Te pierwsze obciążenie zostało wprowadzone na okres 5 lat, natomiast te drugie ma na razie charakter tymczasowy (do połowy listopada wyjaśni się, czy zostanie ono zatwierdzone na dłuższy okres).

– Dzięki wprowadzeniu ceł klienci nastawieni wcześniej na produkty z Azji zwracają teraz większą uwagę na europejski drut – wyjaśnia Konrad Kubik.

Europejczycy mają jeszcze jedną przewagę: jakość. – Fabryki na starym kontynencie mają kilkudziesięcioletnie doświadczenie, a ciągarnie są wyposażone w najlepszej jakości sprzęt – tłumaczy Artur Hockuba. Jak dodaje, część jego klientów zapisuje w umowach paragraf o tym, że dostarczony drut nierdzewny ma być europejskiej produkcji.

Kolejna przewaga to czas dostawy. – Produkty z Indii płyną do Europy kilka tygodni. Nie każdy klient może sobie pozwolić, aby czekać tak długo – mówi Tomasz Kotarba, dyrektor działu sprzedaży w krakowskiej firmie BTH.

Poza tym, jak dodaje Artur Hockuba, w ciągarniach europejskich można zamawiać mniejsze partie materiału, podczas gdy z Dalekiego Wschodu opłaca się sprowadzać jedynie duże jego ilości.

Dobre perspektywy

Optymizm przedstawicieli branży to nie tylko konsekwencja decyzji urzędników w Brukseli. Coraz większą nadzieją napawają dane dotyczące kondycji rodzimej gospodarki.

– Co prawda powoli, ale jednak, rozwija się w Polsce produkcja przemysłowa. Myślę, że pójdzie za tym wzrost konsumpcji drutu z nierdzewki – prognozuje Konrad Kubik.

– W 2009 r. nastąpiło wyraźne załamanie popytu. Od tego czasu sytuacja na rynku uległa poprawie. Zdobywamy nowych klientów, a ponieważ polski oddział Rodacciai jest jeszcze młodą firmą posiadamy duży potencjał rozwoju – dodaje Artur Hockuba.

Dowodem na to, że nastroje w branży się poprawiają jest rosnąca skala inwestycji. – Budujemy halę oraz kupujemy nowy sprzęt, co ma nam umożliwić bardziej wydajną produkcję – tłumaczy Marek Sztorc z Wiremetu.

Jej rozwój z pewnością się opłaci. Jak bowiem przekonuje Jerzy Dybich, zapotrzebowanie na drut ze stali nierdzewnej będzie zawsze. Jest to towar, który ciężko zastąpić. – Nawet, gdy trwa kryzys, to implanty chirurgiczne trzeba wykonać z nierdzewki. Podobnie jest w przypadku wielu innych zastosowań. Dlatego ze spokojem myślę o przyszłości.

Jerzy Morawski, AML

Źródło: Nowa Stal, numer 5 (17) październik 2013.

 

Problemy z nazewnictwem

Wśród przedstawicieli branży można spotkać różne definicje drutu ze stali nierdzewnej. Wątpliwości budzi kwestia rozróżnienia drutu od prętów – niektórzy drutem nazywają cienkie pręty. Spotyka się także opinię, że drut to nic innego, jak zwinięty pręt. Jak jednak przekonuje Jerzy Dybich, dyrektor działu sprzedarzy Mikrohuty, poprawna definicja drutu jest bardzo prosta: drut to zawinięty w krąg produkt końcowy przeciągania na zimno walcówki, podczas gdy gdy pręt to wyrób hutniczy w odcinkach prostych - ciągniony, walcowany lub kuty.

Kto to kupuje

Dostawcy drutu nie są uzależnieni od jednego rodzaju odbiorców. Wręcz przeciwnie – sprzedają towar do wielu sektorów gospodarki. Dzięki temu są odporni na wstrząsy czy też nagłe wahania koniunktury. Klientami wytwórców drutu są m.in.: producenci elementów złącznych (gwoździe, wkręty, śruby), sit i siatek, szprych, branża spawalnicza, sektor medyczny, wytwórcy sprężyn; drut ze stali nierdzewnej jest też wykorzystywany w urządzeniach gospodarstwa domowego (suszarki do włosów, farelki) oraz dużych maszynach przemysłowych, np. automatach obróbczych CNC.

Liczby

5 proc. zużycia stali nierdzewnej w Polsce stanowi konsumpcja drutu.